Książka - nieodzowny element mojego otoczenia. Parę lat temu
stwierdziłam, że poszukam jakiejś pozycji spod japońskiego pióra. Wszechwiedzący
wujek Google poinformował mnie, że zagłębiając się w kulturze Japonii
obowiązkowym jest przeczytać "Kobietę z wydm" Kōbō Abego. Uwierzyłam
mu;]
Następnego dnia odwiedziłam bibliotekę i znalazłam tam małą kilkudziesięcio
stronicową, lekko pożółkłą książeczkę.
Czytam. Zaczyna się dość nudnawo. Jakiś mężczyzna, na
urlopie poszukuje rzadkich okazów owadów.
Niezbyt interesujące... do czasu gdy
musi znaleźć schronienie i trafia do domu kobiety mieszkającej na dnie wielkiej
dziury w piasku. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego gdyby nie fakt, że piasek
sypie się zewsząd, cały czas, non stop - a on nie może się wydostać z tej
dziury bo okoliczni mieszkańcy stwierdzili, że owa kobieta powinna mieć
powiernika swojego życia - a on akurat był pod ręką i w sumie to się nadawał.
Chata tytułowej kobiety z wydm jest w stanie krytycznym, nie
ma jak się umyć, piasek oblepia wszystko, klei się do ciała. Mężczyzna się
buntuje, nie chce jej pomagać. Bunt, niedowierzanie, stracone nadzieje na
uratowanie, miejsce bez wyjścia.
Sama czytając miałam wrażenie, że piasek zaraz wysypie mi
się z kartek. Uczucie niedorzeczności. Mężczyzna próbuje uciec - bez
powodzenia.
I kusicielka w pobliżu. W końcu nie może patrzeć na kobietę,
która ledwo daje sobie radę z pracą jaką wykonywała od zawsze. I robi dokładnie
to czego chcieli mieszkańcy wydm. Staje się częścią ich mechanizmu.
Gdy pewnego dnia kobietę trzeba było zabrać do szpitala po
raz pierwszy mógł wyjść z więzienia, w którym go zamknięto - ale wtedy już
wiedział, że nie chce tej wolności jeśli ma ją stracić... że zostanie tam gdzie
nigdy wcześniej nie chciałby zostać...
Dla mnie ta książka mówi o tym, że każdy w życiu dąży do
jakiegoś celu, do czegoś co ma zaspokoić jego potrzeby. Nie zauważamy jednak
przy tym wielu okazji jakie daje nam los. Szukamy najłatwiejszej drogi, która
często okazuje się być ślepą uliczką.
Często napotykamy na
drodze przeszkody, które wg nas uniemożliwiają osiągnięcie sukcesu, wydają się
nam katastrofalnym końcem. Natomiast
rzucane nam przez los kłody pod nogi, które w naszych oczach są barierą
nie do przejścia, walczymy z nimi czasem jak Don Kichot z wiatrakami, buntujemy
się pogrążając się w rozpaczy - te trudności mogą stać się czymś co pomoże nam
odpowiedzieć na pytanie czy to co uważamy za meritum naszych pragnień
rzeczywiście nim jest? Może to do czego sceptycznie podchodzimy będzie kiedyś sensem
naszego życia?
Bardzo ciekawa pozycja - polecam.
W Internecie możecie znaleźć wiele opisów "Kobiety z
wydm", doszukiwanie się w niej nawiązań do innych dzieł. To co napisałam
wyżej to tylko moja interpretacja i związane z nią odczucia, w życiu nie ma
odpowiedzi "pod klucz" jak na maturze. Osobiście polecam recenzję, którą przeczytałam tutaj;]
Dla tych którym nie przeszkadza czarno-biały obraz zapraszam
do obejrzenia ekranizacji - jednak to nie to samo co książka;)
Kasia
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz