niedziela, 16 grudnia 2012

Bin - jip (빈집)



Czy widzieliście już film, który potrafi pokazać milion emocji bez słów? A wypowiedziane kwestie wydają się bezsensownym bełkotem? Jeśli tak to wiecie na pewno, że mówię o Koreańsko-Japońskiej produkcji, która dzięki genialnej reżyserii Kim Ki-duka jest jak dla mnie prawdziwym arcydziełem. 


Pusty dom (Bin-jip, 3-iron, 빈집) - bo o nim mowa, przedstawia nam bardzo ciekawy obraz tego jak samotny potrafi być człowiek, jak często ukrywamy nasze cierpienie i jak desperacko potrzebujemy bliskości innych ludzi... Natomiast to co bohaterzy mogliby sowicie wylać w potoku słów zastąpione jest nieodzowną i jakże wymowną ciszą. Wszystko wyrażane jest przez gesty i spojrzenia bohaterów, które dopełnia elektryzująca muzyka.


Główny bohater włamuje się do pustych domów i przez "chwile" żyje życiem jego mieszkańców. Korzysta z ich lodówki, ogląda ich rzeczy, korzysta z łazienki i śpi w ich łóżku. Stara się jednak nie pozostawić po sobie żadnych śladów swojej obecności. W ramach podziękowania naprawia zepsute sprzęty, robi pranie lub sprząta dom.  Przed wyjściem zawsze robi pamiątkowe zdjęcie w mieszkaniu i opuszcza je w poszukiwaniu nowego lokum.

 

Do czasu gdy dom, który potencjalnie miał być pusty wcale taki nie jest. Wtedy właśnie poznajemy kobietę, która niegdyś pełna życia teraz skrywa się w domu. 


Maltretuje ją mąż, nic już nie ma dla niej znaczenie - dlatego też gdy odkrywa że do jej domu wtargnął ktoś obcy w ogóle nie reaguje. Jej postać odzwierciedla brak uczuć. Wszystko się jednak zmienia gdy kobieta ucieka razem z nieznajomym.





Reszty wam nie opowiem;] to po prostu trzeba zobaczyć! I na prawdę nie trzeba znać koreańskiego, żeby zrozumieć o czym jest ten film, bo dialogów jest jak na lekarstwo.
Kasia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz