Czy widzieliście
już film, który potrafi pokazać milion emocji bez słów? A wypowiedziane kwestie
wydają się bezsensownym bełkotem? Jeśli tak to wiecie na pewno, że mówię o
Koreańsko-Japońskiej produkcji, która dzięki genialnej reżyserii Kim Ki-duka
jest jak dla mnie prawdziwym arcydziełem.
Pusty
dom (Bin-jip, 3-iron, 빈집) - bo o nim mowa, przedstawia
nam bardzo ciekawy obraz tego jak samotny potrafi być człowiek, jak często
ukrywamy nasze cierpienie i jak desperacko potrzebujemy bliskości innych ludzi...
Natomiast to co bohaterzy mogliby sowicie wylać w potoku słów zastąpione jest
nieodzowną i jakże wymowną ciszą. Wszystko wyrażane jest przez gesty i
spojrzenia bohaterów, które dopełnia elektryzująca muzyka.
Główny
bohater włamuje się do pustych domów i przez "chwile" żyje życiem
jego mieszkańców. Korzysta z ich lodówki, ogląda ich rzeczy, korzysta z
łazienki i śpi w ich łóżku. Stara się jednak nie pozostawić po sobie żadnych
śladów swojej obecności. W ramach podziękowania naprawia zepsute sprzęty, robi
pranie lub sprząta dom. Przed wyjściem
zawsze robi pamiątkowe zdjęcie w mieszkaniu i opuszcza je w poszukiwaniu nowego
lokum.
Do
czasu gdy dom, który potencjalnie miał być pusty wcale taki nie jest. Wtedy
właśnie poznajemy kobietę, która niegdyś pełna życia teraz skrywa się w domu.
Maltretuje ją mąż, nic już nie ma dla niej znaczenie - dlatego też gdy odkrywa
że do jej domu wtargnął ktoś obcy w ogóle nie reaguje. Jej postać odzwierciedla
brak uczuć. Wszystko się jednak zmienia gdy kobieta ucieka razem z nieznajomym.
Reszty
wam nie opowiem;] to po prostu trzeba zobaczyć! I na prawdę nie trzeba znać koreańskiego,
żeby zrozumieć o czym jest ten film, bo dialogów jest jak na lekarstwo.
Kasia
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz