niedziela, 11 listopada 2012

Sushi po studencku



Nie ma to jak stworzyć sobie samemu namiastkę azjatyckiego klimatu. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam sushi  i kim-chi. Moja przyjaciółka również. I tak właśnie powstała idea urodzinowego pomysłu. Jak choć przez chwilę porozkoszować się azjatyckimi smakami?

Można iść do restauracji... owszem ale jak na porządnego studenta przystało - trzeba poszukiwać tańszych wersji... tak więc przemierzam sklepowe regały. I nagle żaróweczka zaświeciła mi w głowie - co widzę? Hmmm czy to zestaw sushi leży w tej lodówce? Patrzy na cenę... ohhh te cyferki mi się podobają! 20 zł za mały secik sushi. Tak to jest to!  12 kawałków za w miarę przystępną cenę. 

Zdjęcia zrobiłam tuż przed zjedzeniem, ostatnie chwile przed niebiańską rozkoszą;)


Powiem Wam szczerze, że jak na danie z lodówki było naprawdę smaczne;]





Urodziny trzeba oczywiście  uczcić jakimiś toastem, dlatego postanowiłam kupić jeszcze jakieś procenty. Na początku chodził mi po głowie zakup wina Choya. Jednak to wino - choć bardzo przypadło mi do gustu i chętnie po nie sięgam - jest już oklepane.

Wtedy moim oczom ukazała się ta dziwna, lekko przypominająca czasy PRLu butelka. Zielona, troszkę przypominająca termos jak stwierdziła przyjaciółka, z taką ilością krzaczków, że wiedziałam już co wezmę ze sobą. Chińskie wino śliwkowe.

 
Nietypowa butelka i śliwki w środku! Naprawdę świetna sprawa. Zanim się do niej dobrałyśmy trzeba było się pozbyć 3 zabezpieczeń. Wino musiało postać 20 minut, żeby trochę pooddychało (zgodnie z radą dobrych duszyczek na innych blogach). 

Jestem wybredna co do win. I tutaj przeżyłam prawdziwe zaskoczenie. Wino okazało się być czymś zaskakująco świeżym w swym smaku. Pierwszy raz spotkałam się z winem o takiej nucie. Dosyć słodkie, a w ustach czuje się smak podobny do suszonych śliwek.




Moja przyjaciółka równie mocno jak ja fascynuje się orientem. I tak samo jak u mnie wszyscy jej znajomi i rodzina doskonale o tym wiedzą i pamiętają. Dlatego też jednym z prezentów był zegarek kupiony we Flo - jednak z typowym dla azjatów designem. 



Nie wiem czy u nas w sklepach można kupić także inne wersje tych koreańskich zegarków, które możecie znaleźć tutaj.  Ale mnie osobiście najbardziej podoba się ten czerwony;]
 Po azjatycku - jak zawsze słodko;) ale, która z nas nie ucieszyłaby się z jednego z nich?

Kasia







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz