Dzisiaj pierwsza część opisu mojej wizyty w jjimjilbang czyli koreańskiej
saunie. Zdjęcia nie są moje, gdyż nie mam zwyczaju robienia zdjęć jeśli się dobrze bawię, bo zazwyczaj nie mam na to czasu :) Z jednej strony bardzo chciałam zaliczyć wizytę w
koreańskiej saunie ale z drugiej strony też się tego bałam. Przyznam szczerze
że sama, z własnej woli chyba bym sobie odpuściła ten punkt mojej wyprawy, sprawy
jednak potoczyły się inaczej dzięki Minkyu u którego nocowałam (za pomocą
couchsurfingu) podczas pobytu w Korei Południowej.
|
Typowy znak oznaczający jjimjilbang (źródło tu ) |
Minkyu zaproponował aby spędzić noc w saunie, żeby się
zrelaksować po upalnym dniu. Nie będę ukrywać, że całą drogę metrem rozmyślałam
nad tym jak się zachowywać w jjimjilbang. No bo ile ma się okazji w Polsce czy
nawet w Europie kąpać nago? Ok, na basenie ludzie biorą prysznic nago, ale trwa
to chwilę i po sprawie. A tu golasy paradują od momentu otwarcia drzwi. Na
szczęście Minkyu wszystko mi wyjaśnił, krok po kroku co należy robić i czego
się spodziewać. Zatem do sedna!
Jak wygląda pobyt w jjimjilbang ?
Wchodzimy do środka, płacimy za opcję z noclegiem i każdy z
nas dostaje strój, ręcznik i bransoletkę z kluczykiem. Bransoletka jest z
kluczem do szafek i jednocześnie środkiem płatności, rozliczanym przy wyjściu.
Wygląda to mniej więcej tak:
|
Kluczyk do szafki a zarazem środek płatniczy w saunie (źródło tu) |
|
Strój obowiązujący w jjimjilbang (źródło tu) |
Następnie podchodzimy do małych szafeczek w których
zostawiamy obuwie i dalej pomykamy na boso. W pewnym momencie drogi kobiet i
mężczyzn się rozchodzą, gdyż szatnie jak i sauny męskie i damskie są osobne.
My Wybraliśmy Dragon Hill Korean jjimjilbang spa.
|
Dragon Hill Spa (źródło tu) |
Umówilismy
się, że spotkamy się o 22 w sali głównej, kiedy będziemy wymoczeni, czyści i pachnący.
Od tego momentu byłam zdana tylko na siebie. Ok, jedziemy do szatni. Otwierają
się drzwi windy i tu na dzień dobry widać już paradujące nagie kobiety. Bez
skrępowania chodziły nago, malowały się czy rozmawiały.
Pewnie nie raz czytaliście o wpadkach obcokrajowców na
japońskich onsenach czy koreańskich saunach. Trochę zawsze się z tego śmiałam
dopóki coś podobnego przytrafiło się mi…
Cichaczem przemknęłam do mojej szafki. Stoję chwilę i dumam nad
swoim losem. Dobra, na „trzy cztery” ściągam majtole i chodu do sauny. Plan był
doskonały. Majtole zdjęte i idę tak jak Pan Bóg stworzył do sauny… Tylko gdzie ta
sauna?! Ok, jest jakiś znak! No to kieruje się w jego stronę i już mam wchodzić
kiedy sprzątaczką zaczęła coś krzyczeć i pokazywać, że mam iść w dół schodami.
Ta dobra kobieta uratowała mnie przed wyjściem nago na klatkę schodową która
prowadziła do głównej sali. Zeszłam schodami w dół i trafiłam w końcu do
koreańskiej łaźni.
|
Damska łaźnia (źródło tu) |
Jak się zachowywać w koreańskiej saunie?
Najpierw należy wziąć prysznic aby móc moczyć się w wodzie.
Można także na małym stoliczku się wyszorować, wydepilować i co tam tylko dusza
zapragnie. W łaźni jest kilka małych basenów z wodą o różnorakich
właściwościach i temperaturze. Ja najlepiej wspominam wodę z żeńszeniem, po
której skóra ładnie pachnie. W łaźni znajdują się także sauny parowe i suche.
Część łaźni znajdowała się także na zewnątrz, gdzie pod gołym niebem można było
popływać i wymoczyć skórę.
Dostępne były także zabiegi pielęgnacyjne, które
były jednak płatne. Szczególnie zapamiętałam „peeling”. Kobieta kładła się na
stół, gdzie zdzierano z niej martwy naskórek. Słowa „zdzierało” używam
świadomie bo tak to wyglądało, no i te jęki, ale chętnych nie brakowało.
Po
godzinie moczenia w tych boskich wodach zaczęło mi się już nudzić, poza tym też
miałam dosyć gorąca. Koreańczycy mogą tam siedzieć godzinami ale dla mnie jak
na pierwszy raz było to wystarczające.
W drugiej części opis wnętrza koreańskiej sauny, rozrywka i przekąski w jjimjilbang!