niedziela, 12 stycznia 2014

JLPT

Witajcie po długiej przerwie!  Przerwie częściowo spowodowanej błogim lenistwem i częściowo przygotowaniami do egzaminu z japońskiego,o którym to dzisiaj będzie. Zapewne niektórzy z was, podobnie jak ja, uczą się japońskiego. Część pewnie w szkołach językowych a większość zapewne na własną rękę. Wielu, niestety kończy swoją przygodę na nauce hiragany i katakany. Pamiętam kiedy zaczęłam chodzić na zajęcia z japońskiego w grupie bylo 20 osób, po 5 miesiacach zostaly 4 w tym ja.
Hiragana
Jeśli jednak udało wam się przebrnąć przez hiragane i katakane to już prawie z górki. Jeszcze tylko ponad 2000 znaków kanji, kilka tysięcy złożeń, gramatyka i już mówicie po japońsku! Sama wiem jak trudno utrzymać  motywację w nauce nowego języka, a tym bardziej samodzielnej. Przez ostatnie dwa lata sama uczę się japońskiego, dlatego w celu zmotywowania się co jakiś czas zapisuje się na egzamin z języka japońskiego Japanese Language Proficiency Test w skróce JLPT.
Egzamin można zdawać na pięciu poziomach, gdzie N1 to poziom najtrudniejszy a N5 najłatwiejszy. Arkusz egzaminacyjny podzielony jest na 3 części- Czytanie, Słuchanie, Słownictwo/Gramatyka.

Poziomy JLPT
JLPT zdawać można obecnie dwa razy w roku, w pierwsza niedziele lipca i grudnia. Jeszcze parę lat temu zdawało się tylko w grudniu, ale egzamin cieszy się dużą popularnością i dołożono dodatkowy termin dla niektórych krajów, w tym dla Polski. Koszt egzaminu to 150zl, według mnie nie jest powalający w porównaniu np. z FCE. Koszty mogą zacząć rosnąć jeśli nie mieszka się w Warszawie, bo trzeba doliczyć koszty transportu i ewentualnego noclegu.Wyniki są ogłaszane w połowie lutego, jeśli zdało się egzamin, to od razu pocztą przychodzi certyfikat.

Do nauki!
Warto wspomnieć, że inna jest też formuła egzaminu (albo przynajmniej dla mnie była zaskoczeniem)szczególnie słuchanie. Nie wiem jak wy ale ja jestem przyzwyczajona do formuły która obowiązuje na maturze, że pytanie jest napisane, dwukrotnie odsłuchuje się nagranie i zaznacza odpowiedź. Na JLPT jest inaczej, pytanie nie jest napisane, ale jest czytane przez lektora przed i po nagraniu, które puszczane jest tylko raz! Kolejna sprawa to czas przeznaczony na rozwiązanie zadań, jest go baaaardzo mało. Praktycznie nie ma czasu na głębsze zastanowienie się-wiesz albo nie.
Chciałabym jednakże zauważyć, że według mnie sam egzamin nie odzwierciedla rzeczywistych umiejętności a uczenie się tylko żeby zdać JLPT to daremny wysiłek. Egzamin JLPT sprawdzi znajomość kanji, gramatyki i rozumienia japońskiego ale nie jego praktycznych zastosowań. Egzamin nie sprawdza umiejętności pisania kanji, tworzenia własnych tekstów czy tego co najważniejsze- mówienia w języku japońskim. Dla mnie, egzamin JLPT bardziej traktuje jako motywacje do nauki i częściowego sprawdzenia swojej wiedzy. Nie jest według mnie wyznacznikiem moich umiejętności językowych, gdyż jego forma nie wymaga żadnego wysiłku poza wybraniem prawidłowej odpowiedzi. Jeśli Japończycy w ten sam sposób uczą się angielskiego, to nie dziwie się, że tak ciężko idzie im porozumiewanie się w języku angielskim.

Nauka japońskiego
Oczywiście,to że egzamin nie wymaga własnego wkładu pracy to nie oznacza, że jest prosty.
Chociaż, moim zdaniem, możliwe jest przystąpienie do poziomu N5 z pozytywnym wynikiem, już po roku nauki. Reszta poziomów jest już trochę bardziej wymagająca i zależy od przerobionego materiału i pracy własnej.
A może ktoś z was w grudniu podchodził do JLPT?
 
pozdrawiam,
AS

niedziela, 27 października 2013

Koreańskie kino- od czego zacząć?

W związku ze zbliżającym się Festiwalem Pięciu Smaków, którego tematem przewodnim jest kino azjatyckie, dzisiaj będzie o koreańskich filmach. Pominę tutaj koreańskie dramy, bo to materiał na osobnego posta. Nie zamieszczam opisów filmów, bo te można łatwo znaleźć na filmwebie czy innych portalach.
Nie jestem znawczynią filmów, nie znam się na stylach, motywach i powiązaniach, dlatego nie potrafię powiedzieć co mnie tak interesuje w filmach koreańskich. Może ich odmienność kulturowa, inność, podejmowane tematy?  Dlatego zamiast opisywać, zaproponuję Wam kilka moich ulubionych filmów. Znajdzie się coś dla każdego!
  •  KOREAŃSKA MASAKRA PIŁĄ MECHANICZNĄ
Na pierwszy ogień, filmy z cyklu kina zemsty, czyli dzieła Park Chan Wook'a- Oldboy, Pani Zemsta, Pan Zemsta. Są to także pierwsze koreańskie filmy z którymi miałam styczność. Motywem każdego z filmów jest zemsta.
 
Jeśli zainteresuje was Oldboy, to chętnie obejrzycie Panią Zemstę i Pana Zemstę. Wszystkie filmy kręcą się wokół motywu zemsty oraz dość drastycznych scen. Wiele wątków  może być trudnych do "przetrawienia" dlatego zalecam otwartość umysłu.
Jeśli myślicie, że filmy te należą do brutalnych to się mylicie. Koreańskie kino, w mojej ocenie, posiada jedne z najbardziej okrutnych, krwawych i brutalnych filmów ( no może jeszcze japońskie im dorównują). Plusem jest to, że często mają też dobrą fabułę i nie są bezmyślną masakrą. Jeśli lubicie mocne (i krwawe) kino to polecam taki filmy jak  I saw the Devil, A tale of two sisters czy The Butcher. Przy tych filmach amerykańskie horrory to dobranocki. Filmy są bardzo brutalne, więc zastanówcie się czy chcecie je oglądać.
 Dla zainteresowanych polecam stronę strach ma skośne oczy gdzie można znaleźć wiele recenzji azjatyckich filmów. Jest to pozycja raczej dla wielbicieli MOCNEGO kina.

  • KOREAŃSKIE ROMANSIDŁA
Koreańskie kino to nie tylko masakry, ale także piękne romantyczne filmy. Ja preferuje te z mniej szczęśliwym zakończeniem. Polecam szczególnie A moment to remember oraz Millionaire's first love. Wzruszy każdego, nawet tych którzy o Korei wiedzą niewiele lub nic, bo film ma przekaz ponadkulturowy. Pamiętam jak oglądałam go z siostra i jej koleżanką. Ogólnie nie są fankami azjatyckich filmów ale na A moment to remember oraz Millionaire's first love płakały jak bobry. Zanim zaczniecie oglądać przygotujcie pudełko chusteczek.

                              
Koreańskie komedie romantyczne nie są już dla mnie takie atrakcyjne, często zawierają humor, który jest trochę inny od mojego. Pewnie wiele osób mnie zlinczuje, ale do takich filmów należy My Sassy Girl. Film bardzo popularny w Korei, ale nie trafia do mnie.

                                                            
  • FILMY Z KOREAŃSKIMI IDOLAMI czyli recepta na sukces
Postanowiłam umieścić taką kategorię, bo to ciekawy zabieg, stosowany w koreańskim kinie To jaky gotowa recepta na powodzenie filmu. Jeśli ktoś zdaje sobie sprawę z popularności k-popowych idoli, to wie, że wierne fanki na pewno zobaczą film z udziałem ich bożyszcza. Niezależnie od tematyki czy poziomu filmu. To jest jak swego rodzaju sekta i takie zjawiska nie ma w Polsce i chyba w Europie. No bo kto poszedłby na film, tylko dlatego, że występuje tam Kamil Bednarek czy Doda? Niektóre filmy z idolami są udane, inne to kompletna szmira. Ale polecam sobie samemu wyrobić zdanie.
Filmy z kategorii "ambitny idol"- I'm a Cyborg But That's OK - występuje tu Rain, chyba najpopularniejszy na świecie koreański wykonawca ( chociaż po Gangnam Style PSY'a już chyba nie). Film ogólnie pozytywnie przyjęty przez krytykę, laureat Berlinae z 2007. Żeby popsuć trochę laurkę, Rain zagrał także w Ninja Assassin, którego według mnie było słabe, może dlatego, że amerykańskie?

Film z kategorii "przerost formy nad treścią"- czyli filmy z udziałem jednego z najprzystojniejszych koreańskich idoli, posiadającego niesamowity głos i talent muzyczny -Choi Seung-hyun'em czyli T.O.P z Big Bang. Ubóstwiam kolesia, ale nie jako aktora. Kompletnie mnie nie przekonuje. Jego gra jest dla mnie nijaka, bez charakteru i często idąca na łatwiznę. Przyjmuje role dość bezpieczne, przewidywalne, które szybko się zapomina. Taką rolą jest dla mnie jego rola w 71: Into the fire. Niby zagrał główną postać, ale dla mnie był bezbarwny. Bardziej w pamięci mi zapadła gra aktorska Cha Seung Won'a czy Kwong Sang Woo. 

            

W tym roku wychodzi kolejny film z jego udziałem Alumni. Opis jego postaci i filmu jakoś mnie nie zachęca, ale obejrzę, bo może ta rola będzie przełomowa

Kolejna kategoria to "zróbmy sobie film i to tak głupi, że aż śmieszny". Mam tu na myśli mega popularną grupę Super Junior i film z ich udziałem Attack on the Pin-Up Boys. Występują tu wszyscy członkowie zespołu a fabuła filmu kręci się wokół serii dziwnych wydarzeń- otóż ktoś obrzuca gównem ( tak, gównem) najpopularniejszych chłopaków w szkole. Jednak zamiast złamać to ich karierę szkolnego celebryty wynosi ich sławę jeszcze wyżej, osiągają niesamowity sukces. Prowadzi to do dwojakiego rodzaju wydarzeń- tych którzy będą poszukiwać sprawcy oraz na tych którzy będą wyczekiwać na bycie obrzuconym. Film dziwny i dziwnie śmieszny. Od kinowej porażki do sukcesu na DVD a wszystko dzięki Super Junior.



Ostatnia kategoria z serii filmów z k- popowymi idolami, czyli " przełamywanie barier". Chodzi mi o film, którego wprawdzie nie obejrzałam jeszcze, ale sam trailer i idol który w nim gra wzbudza moją ciekawość. Mówię tu o filmie Rough Play z udziałem członka zespołu MBLQ -Lee Joon'em. Sam film nie ma jakiejś porywającej tematyki, to rola którą zagrał tutaj Lee Joon może być przełomowa dla koreańskich idoli. Chodzi mianowicie o jego scenę łóżkowa. ale nie taką jak z koreańskiej dramy, gdzie ledwo dotkną usta. Mówi się o dość mocnej scenie łóżkowej, która Lee Joon zagrał sam. I tego mi brakuje w kreacjach aktorskich TOPa, który idzie na łatwiznę. A tutaj Lee Joon przełamuje tabu związane z wizerunkiem idola i podjął się postaci, która od niego wiele wymagała. Mam nadzieję, że film spełni moje oczekiwania i będzie to świetna rola Lee Joon, która pokaże jego talent.


Żeby nie było, że tylko ze względu na scenę łóżkową film jest warty uwagi. Scenariusz stworzył Kim Ki Duk, jeden z najlepszych koreańskich reżyserów i producentów. Także oczekiwania są dość wysokie.
  • FILMY TRUDNE
Ostatnią kategorią są filmy, które są trudne w odbiorze nie tylko dla Europejczyków ale i dla Koreańczyków. Co ciekawe, dowiedziałam się od koreańskiego kolegi, że filmy z tej kategorii, które często są popularne w Europie, często nie są obiektem zainteresowań samych Koreańczyków. Mówię tu o filmach na przykład Kim Ki Duka np. 3-Iron, Arirang, Pieta, Bad Guy czy The Bow czy dzieła wcześniej wspomnianego Park Chan Wooka.

                                                                   
Powyższe kategorie, przedstawiają filmy wg mnie charakterystyczne dla kina koreańskiego. Kino azjtyckie staje się coraz bardziej popularne i dobrze, bo porusza wiele wątków niespotykanych w europejskim kinie.
Dla zainteresowanych azjatyckim kinem, albo w ogóle kinem, polecam wcześniej wspomniany Festiwal Pięciu Smaków, który odbędzie się w Warszawie 4-11 listopada, tu znajdziecie więcej informacji na temat wyświetlanych filmów.

A jakie są wasze ulubione koreańskie filmy?


Pozdrawiam,
AS

sobota, 12 października 2013

Kuchnia koreańska

 Moje ulubione posty zazwyczaj dotyczą jedzenia. Tak więc dzisiaj będzie o koreańskim jedzeniu, które miałam okazje spróbować. Będzie ostro, czasami mdło a czasami obrzydliwie. Moją zasadą na wyjazdach jest, żeby próbować WSZYSTKIEGO. Wiele rzeczy w Polsce bym nie spróbowała, za to w Korei zjadłam po raz pierwszy.
Mam nadzieję, że nie oglądacie zdjęć na pusty żołądek! 

W dzisiejszym menu mamy:
  • Bulgogi z makaronem udon- jedno z lepszych dań koreańskich. Marynowane mięso z warzywami i sezamem usmażone na patelni ( tu z dodatkiem makaronu udon). Podstawą do bulgogi jest mięso wieprzowe, ale ja akurat jadłam z mięsem drobiowym.
Bulgogi
W restauracji, w której jadłam był "bar salatkowy" tzn. można było wybrać sobie rożnego rodzaju kimchi, sosy które były już wliczone w cenę dania. Ja akurat wybrałam marynowaną rzepę na dwa różne sposoby.

  •  "korean barbecue"- dośc ogólna nazwa, ale sprowadza się do jednej czynności- grillowania zamarynowanego(lub nie marynowanego ) mięsa w różnej postaci. Ja próbowałam samgyeopsal (grillowany boczek), mielone mięso z baaaardzo ostrą papryczką w postaci mini-burgerów, karkówki. Tak często jadłam samgyeopsal, że mam nawet już ulubiony lokal w Seulu :P
Kawałki ugrilowanego mięsa zawijamy w liście sezmaowe lub sałaty z wybranymi dodatkami
Szczerze przyznam, że na początku ciężko było tak bez chleba czy bułeczki ale później się przyzwyczaiłam. Polecam szczególnie liście sezamowe! Są lepsze od sałaty.

  • zupa/gulasz- danie które miało nie być ostre, specjalnie wyselekcjonowane przez koreańskiego kolegę. Wyglądało to tak- duża miska z wodą i owocami morza, mięsem, warzywami, która gotuje się przy stoliku. Na pierwszy rzut oka wyglądało, że będzie to coś w rodzaju delikatnej zupy. Jednakże w momencie w którym zaczęło się gotować i czerwona, ostra przyprawa wypłynęła i połączyła się z resztą składników, wiedziałam, że trzeba będzie więcej wody zamówić. Była smaczne, szczególnie pyszne kraby ale paliło strasznie!!!!
  •  zakąski do alkoholu- w Korei jeśli pijesz to i także jesz. Koreańczyk, który mnie gościł zabrał mnie do "koreańskiego pubu", czyli miejsca gdzie głównie się pije, ale można zamówić też zakąski do alkoholu. My wybraliśmy makkoli czyli tradycyjnjy koreański alkohol ze sfermentowanego ryżu, wody i mąki. Makkoli, jak dla mnie ma drożdżowy, specyficzny smak, dlatego nasze makkoli miało dodatek soku pomarańczowego. Było pyszne!  Zakąskę do makkoli wybrał dla nas sam właściciel, a były to - kurze kupry w kruchym cieście ( ala tempura). W Polsce nigdy bym tego nie zjadła, nigdy. Pamiętam jak moja babcia zawsze wysysała te kupry, jak był rosół na obiad. Ale w Korei musiałam spróbować! O dziwo miały całkiem niezły smak- lekko gumowate, w kruchej panierce nieźle komponowały się z makkoli.

Kurze kupry w kruchej panierce.
Piliśmy z miedzianych miseczek, a makkoli rozlewane było z miedzianych czajników.
  •  domowe jedzenie- trochę zbiorcza kategoria, ale dzięki wizycie w prawdziwym koreańskim domu, miałam szansę spróbować wielu potraw, które Koreańczycy jedzą codziennie.Tfu, co ja gadam, nie tylko próbowałam ale także sama robiłam! A pomagała mi prawdziwa, koreańska ahjumma (taka jak z koreańskich dram, która zawodowo zajmuje się czyimś domem)
Koreańska ahjumma w akcji.
Na stole znajdują się kimchi w trzech odmianach, marynowane jajka, jijim-rodzaj naleśnika tu akurat z zieloną cebulą. 
Kimbap w wersji delikatnej- zamiast wodorostów, omlet jajeczny. Moja ulubiona wersja!





Kimbap, który wspólnie robiłam z koreańską rodziną i ahjummą! Kimbap składa się z ryżu, wodorostów oraz dodaków- zazwyczaj korzeni łopianu,szynki,marchewki, jajecznego omletu.
Zupa z wodorostów (coś ala miyeok guk tylko letnia wersja). Zupa z którą miałam problem, żeby zjeść. Smakowało to jak woda z octem, plus wodorosty i sezam. Orzeźwiająca, jednak to już chyba wyższa szkoła jazdy.
  • pieczone kasztany- dla niektórych to może nic nowego, ale nigdy w życiu nie jadłam kasztanów i bardzo chciałam ich spróbować będąc w Korei. Taka okazja natrafiła się gdy wracałam ze świątyni w Busanie i kupiła torebkę, ciepłych, pachnących pieczonych kasztanów.
  • mandu -czyli koreański pieróg. PYCHA! No bo kto nie lubi pierogów?! I są znacznie większe od tych naszych polskich! Nadzienie mandu to zazwyczaj mięso mielone z czosnkiem i zieloną cebulą. Może występować  w formie gotowanej w rosole lub smażone. Obydwie wersje są pyszne!
Mandu no i obowiązkowo kimchi!
Przy okazji jedzenia mandu po raz pierwszym jadłam metalowymi pałeczkami w Korei. Na początku było ciężko ale później nawet Koreańczycy i Japończycy chwalili moje umiejętności jedzenia pałeczkami!
  • street food- obowiązkowe w Korei! Wieczorem można zjeść jeszcze więcej pyszności a do tego na wynos. Są tanie i pyszne!
Na straganie były smażone mandu, dukkbokki, ryby w kruchym cieście, jijim, yachae(smażone warzywa w cieście), fishcakes. Miałam okazję spróbować wszystkiego!
Dukkbokki- pyszne ale ostre!
  • juk- czyli coś w rodzaju kleiku. Podstawą jest rozgotowany ryż i dobrane składniki. Ale juk ma wiele smaków- od dyniowego, z owocami morza po juk z orzechami pini. Delikatny, pyszny, sycący. Była to ulga dla żołądka po ostrych koreańskich daniach. W Polsce mam często ochotę na koreański juk, bo ma wiele wyrazistych smaków, nie to co polski kleik- kojarzący mi się tylko z rozstrojem żołądka.
Juk z mięsem krabów i warzywami. Oczywiście nie mogło zabraknąć kimchi.
  •  coś w rodzaju Ho-tteok-  piszę coś w rodzaju ho-tteok, bo nie było tutaj zwyczajowego ciasta a dwie kromki chleba tostowego. Wybrałam nadzienie  z czerwonej fasoli, która zawsze mnie prześladuje.

Będąc w Korei jadłam jeszcze kilka innych potraw ale niestety nie mam zdjęć, bo często byłam zbyt pochłonięta jedzeniem lub rozmową. Zazwyczaj miałam okazję jeść w domu Koreańczyków u których gościłam. Między innymi próbowałam:
  • gaeran jim, coś w rodzaju konsystencji omleta z tym że robione na parze a nie na patelni. Bardzo delikatne i smaczne. 
  • kruszony lód z fasolą azuki,
  • jokbal, czyli gotowane w przyprawach świnskie nóżki (coś ala golonka, tylko że jako dodatek a nie danie główne)), 
  • sikhye- napój ryzowy,
  • soju- koreański alkohol z ryżu ok 20%
  • z kuchni japońskiej omuraisu raz shabu-shabu,
  • parówka w cieście na patyku- nie wiem jak to się nazywa, ale nie polecam- parówka smakuje jak zmielony karton. To doświadczenie sprawiło, że doceniłam polskie parówki.
  • gotowane wnętrzności krowy, takie jak płuca,jelita itp. W Polsce nie jem podrobów, ale w Korei nie mogłam odmówić.
  • pies- nie, nie jadłam. Ale miałam propozycję, żeby spróbować. Nie spróbowałam tylko z jednego powodu- ceny. Bo nie potępiam tego, że psie mięso gości na koreańskich talerzach. To jest inna kultura, której nie mam prawa oceniać a tym bardziej pouczać co mogą a czego nie mogą jeść.
Nie sądzę abym spróbowała nawet ułamek tego co kryje kuchnia koreańska. W ogóle kuchnia azjatycka chyba nie zna żadnych ograniczeń i za to ją uwielbiam! Dlatego powrót do Korei będzie kolejną możliwością odkrywania  koreańskiej kuchni na nowo :)

 Pozdrawiam,
AS

wtorek, 10 września 2013

Omikuji

Podczas zwiedzania shintoistycznych i buddyjskich świątyń w Japonii można natknąć się na kawałki papieru przywiązane do drzew lub prętów. Czy wiecie co to jest i w jakim celu się tam znajdują?

Omikuji          
To właśnie są omikuji, czyli przepowiednie spisane na kawałkach papieru. Omikuji zawiera przewidywania co do pomyślności (lub braku) w różnych dziedzinach, między innymi miłości, pracy czy zdrowia. Jednakże szczęscie w jakiejkolwiek z tych dziedzin jest stopniowane- od wielkiego błogosławieństwa do wielkiego nieszczęścia. Wszystko jest kwestią losu. Jeśli nasze widoki na przyszłość, według przepowiedni są złe, to powinniśmy złożyć los i przywiązać go do pręta lub drzewa znajdujących się na terenie świątyni. Przywiązanie losu powoduje, że zły los zostanie w tym miejscu a nie będzie prześladował nieszczęśnika, który taką przepowiednie wyciągnął. Jeśli wyciągnęliśmy pomyślny los, to możemy swoje szczęście rozdysponować na dwa sposoby. Pierwszy, to swego rodzaju inwestycja- szczęśliwy los również przywiązujemy do drzewa, co potęguje efekt przepowiedni a drugi to po prostu bierzemy los ze sobą i trzymamy na szczęście.
Omikuji przywiązywane do drzewa
 A jak losować omikuji? To proste. Często przy ołtarzach czy wejściach do świątyń znajdują się stanowiska z omikuji. Mogą wyglądać na przykład jak ta w świątyni w Asakusie, gdzie omikuji były napisane także po angielsku:


Po wpłaceniu drobnej ofiary ( zazwyczaj 100 jenów), potrząsamy pudełkiem i losujemy bambusowy patyczek z liczbą i następnie dobieramy przepowiednie z szufladki, zgodną z wylosowanym numerkiem. A następnie przywiązujemy wróżbę, żeby odpędzić nieszczęście lub cieszymy się z pomyślnego losu i wyczekujemy fortuny lub księcia na białym koniu.

Swoje omikuji losowałam w shintoistycznej światyni Itsukushima na wyspie Miyajima. Cała wróżba była po japońsku. A tak wyglądała :


Itsukushima Jinja



A jeśli chcecie już teraz sprawdzić jaka czeka was przyszłość, to  losujcie internetowe omikuji !



Pozdrawiam,
AS

sobota, 7 września 2013

Co w trawie piszczy...

 Dzisiaj w Warszawie odbywa się ( a raczej dobiega końca) festiwal kultury koreańskiej KOREA FESTIVAL 2013.


Jeśli chcecie wiedzieć co jeszcze dzisiaj czeka Was na festiwalu lub co was ominęło ( tak jak mnie! ) to  TUTAJ dostępny jest program. A jeśli chcecie być na bieżąco z wydarzeniami dotyczącymi kultury koreańskiej to polubcie profil Centrum Kultury Koreańskiej na Facebook'u.  Czy wiecie, że Centrum organizuje bezpłatne kursy nauki koreańskiego czy gry na tradycyjnych instrumentach takich jak Gayageum? Zazdroszczę ludziom z Warszawy!

Drugie nadchodzące wydarzenie warte uwagi, również odbywa się w Warszawie. A mianowicie jest to spotkanie fanowskie z Simonem i Martiną z Eat Your Kimchi!!!


Dla nie wtajemniczonych Eat Your Kimchi to strona stworzona przez kanadyjską parę Simona i Martinę ( plus piesek Spudgy i kot Meemers), która opowiada o wszystkim co dotyczy Korei, czyli k-popie, jedzeniu, kulturze czy języku. Zaczęło się skromnie, tworzyli filmiki dla swoich rodzin i bliskich którzy martwili się o nich. Chcieli im pokazać jakim krajem jest Korea i jak im się tam żyje. Simon i Martina nie są żadnymi profesjonalistami, zaczynali jako nauczyciele angielskiego w Korei. Na you tube można znaleźć pełno ich filmików, w których opowiadają o Korei. Filmiki są zabawne, kreatywne i o ciekawej tematyce. A tematyka ich filmików jest szeroka, poniżej kilka z nich:


TL;DR Are You a Fat and Ugly Foreigner? 

Kpop Music Mondays
FAPFAP- Food Adventure Program For Awesome People!

 Warto wspomnieć, że rodzice Simona pochodzą z Polski, a sam Simon wykazuje zainteresowanie ojczyzną swoich rodziców. To dzięki niemu Super Junior przemówiło po polsku!

 Najfajniejsze w tym co robią Simon i Martina jest ciągły, niesamowity kontakt z fanami. Bo to fani
 ( Nasties) zadają pytania, głosują, komentują i to właśnie fani zorganizowali spotkania w Europie z Simonem i Martiną, którego nie można przegapić!!
O spotkaniu z Simonem i Martiną dowiecie się więcej z profilu Polish Fanmeeting with Simon andMartina ! Pamiętajcie też odwiedzić Eat Your Kimchi i polubić profil na Facebook'u

 
Take it away Spudgy!

niedziela, 7 lipca 2013

Koreański ideał piękna

W Korei Południowej bardzo wielką uwagę przywiązuje się do wyglądu. Często od tego jak się wygląda zależy pozycja w społeczeństwie, popularność, kariera czy małżeństwo. Nie od dziś wiadomo, że piękni mają łatwiej w życiu, ale w Korei szczególnie.
Idealna koreańska kobieta musi spełniać kilka warunków ( w sumie punkty te odnoszą się także do mężczyzn):
  • mieć śnieżnobiałą skórę
  • podbródek w kształcie litery V,
  • malutki, prosty nosek,
  • duże oczy z "podwójną powieką",
  • mała twarz, najlepiej wielkości dłoni.
    Kim Tae Hee - aktorka najbliższa ideału koreańskiego piękna
O tym, że musi być szczupła to nawet nie wspomnę, chociaż koreańskie bycie szczupłą jest zupełnie inne od europejskiego pojęcia. Dziewczyna która w Europie postrzegana jest jako szczupła, w Korei byłaby gruba. Tak, GRUBA. 
Lee Hyori- według koreańskich męzczyzn postrzegana jest jako GRUBA.
Wracając do warunków "bycia idealną", wiadomo, że Azjaci, że względu na cechy swojej rasy rzadko spełniają wszystkie warunki, dlatego tak pokochali operacje plastyczne, bo dzięki nim mogą osiągnąć "ideał". Ale dlaczego operacje są takie popularne? Są przede wszystkim mniej inwazyjne niż zabiegi chirurgi plastycznej wykonywane np.w Europie (po zabiegu można często iść do domu), tańsze a przede wszystkim efekt jest porażający. 1 na 5 kobiet w Seulu poddała się jakiemuś zabiegowi poprawiającemu urodę. Poniższe zdjęcia pokazują jak operacja plastyczna lub drobny zabieg potrafi całkowicie zmienić wygląd:












Oczywiście nie ma nic złego w operacjach plastycznych, jeśli ktoś czuje taką potrzebę. Tylko, że w Korei przybiera to drastyczne rozmiary. Obecnie nawet rodzice namawiają swoje dzieci do operacji plastycznych, bo później będą naturalniej wyglądać. W Korei powstał nawet program reality-show, gdzie ludzie "piękni inaczej" opowiadają swoje trudne historie związane z wyglądem. Później uczestnicy poddawani są zabiegom i prezentują się publiczności.

Dążenia koreańskich kobiet do osiągnięcia ideału mają jednak skutki uboczne -(pomijam powikłania zdrowotne, paraliże itp. )po prostu większość z nich wygląda bardzo podobnie, jak na przykład kandydatki na Miss Korea 2013. Tak na marginesie, zwyciężczyni koreańskiego konkursu piękności z 2012 też miała operacje plastyczną i korony nie straciła.
Kandydatki na Miss Korea 2013
Jednolitość koreańskich kobiet po operacjach jest dla mnie szczególnie widoczna wśród koreańskich girlsbandów. Nie twierdzę, że wszystkie miały operacje, ale wybierane są według tego samego klucza urody, co powoduje, że dla mnie wszystkie wyglądają tak samo i ciężko mi je rozróżnić. 

T-ara
Około 76 % koreańskich kobiet w wieku 20-30 lat przeszło zabieg poprawiający urodę, zazwyczaj utworzenie podwójnej powieki.
25% koreańskich matek zaproponowało swoim córkom w wieku 12-16 lat przeprowadzenie operacji plastycznej.
Około 27% osób poszukujących pracy Koreańczyków, stwierdziło, że nie zdobyło posady ze względu na swój wygląd.


Pozdrawiam!
AS

P.S Post po dłuższej przerwie, ze względu na moją rozpoczętą naukę chińskiego :)

czwartek, 6 czerwca 2013

Kuchnia japońska w praktyce

Powoli zaczynam tęsknić za japońskim jedzeniem...a więc dla przypomnienia wrzucam kilka fotek tego co miałam okazję spróbować:

1. Pierwszy posiłek był raczej skromny i szybki, byleby wziąć apap i pozbyć się bólu głowy po jetlagu. Woda mineralna i ciastko czekoladowe ze Starbucksa. Swoją drogą ciastko było paskudne, miękkie i bardziej do żucia niż gryzienia.
2. Japoński krokiet z nadzieniem monjayaki. Pycha!Mój pierwszy zakup!
3. Taiyaki. Rybki z ciasta waflowego z różnymi nadzieniami. Ja wybrałam nadzienie z sakurą.
 4. Ramen! Tu akurat w wersji sojowej.
 5. Posiłek przygotowany przez Japonkę u której nocowałam. Zupa miso, grillowany śledź, ryż i szpinak.
 6. Omurice. P oraz pierwszy jadłam omurice w Korei, jest pyszne i proste w przygotowaniu.Tutaj omurice z krewetką i krokietami z krabów.
 7. Próbował tez wielu ciastek, niestety miałam tego pecha, że wszystkie trafiały mi się ze słodką czerwoną fasolą!
 8. NAJLEPSZE DANIE Z CAŁEGO WYJAZDU- OKONOMIYAKI!!! ale tylko te w Hiroszimie!
 9. Ciastko Momiji, lokalne ciastko w Miyajimie. To akurat z nadzieniem budyniowym.
 10. Buddyjskie posiłki. Bardzo obfite, jak dla mnie zdecydowanie za duże dla 1 osoby. Co ciekawe buddyjskie posiłki nie zawierają mięsa czy ryb. Muszą składać się z 5 smaków i 5 metod przyrządzania jedzenia.

 11. Gyoza. Chyba nie ma nikogo komu nie smakuje gyoza! Pyszne pierożki z mięsnym nadzieniem, czosnkiem plus smażony kurczak i zupa z wodorostami.
 12. Yakisoba. Pycha!
 13. Danie będące odmianą okonomiyaków.
 14. Kawałki warzyw w chrupkiej panierce czyli tempura. Uwielbiam!

 15. Makaron udon z sosem curry i krokietem z ziemniaków. Tanie, pyszne i łatwe do przygotowania.
 16. Onigiri z tuńczykiem.
 17. Krakersy o smaku curry.
 18. Przyprawa której wg mnie trzeba wystrzegać się w  Japonii- sproszkowany tuńczyk. Bardzo charakterystyczny smak i zapach, który dla  mnie czasem potrafił zabić smak całej potrawy. Przyprawa uwielbiana przez Japończyków.
Jak to często bywa nie wszystkim potrawom udało mi się zrobić zdjęcie, gdyż zbyt szybko zostały skonsumowane :) Miałam okazję spróbować także: kareraisu, katsudon, dango, sushi,yakitori, tamagoyaki i mnóstwo japońskich przekąsek. Aż głodna się zrobiłam na myśl o tych wszystkich pysznościach...


Pozdrawiam!
AS